Rozdział I
Katherine nie tracąc czasu ubrała się i dokładnie umyła, po czym wyszła z domu. Pięknie - pomyślała - 1 dzień szkoły, i to nowej, a ja już weszłam w kałużę. Wyjdę na łamagę i idiotkę.. Zerknęła na swoje buty. Były całe brudne i mokre. Do szkoły mam na 8:00.. Jest 7:00. Jeszcze zdążę przebrać buty. Gdy już była w domu, przebrała się i zamyśliła.. A co jeśli mnie nie polubią? - na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Przypomniały się jej dawne czasy... ...dawna szkoła... ...czasy pełne smutku. Była popychadłem. Zbędnym człowiekiem. Niezauważalna. Poprostu była nikim. Stefano patrzył w dal, nawet nie zastanawiając się, co właściwie ma zamiar robić. - Oj braciuszku, brzciszku - Damon wyłonił się z ciemności - nie zamierzałeś czasem iść do szkoły? - uśmiechnął się dość dziwnie, by Stefano miał do niego jakieś wątpliwości i zacząć o coś go podejrzewać - Idę - westchnął - za chwile. Po co tu przyszedłeś? Czemu za mną? Dlaczego do Fell's Church? - Nie tak prędko. Przyszedłem po Katherine. Poza tym, stęskniłem się - uśmiechnął się - zostawiłeś mnie w Pueblo samego. - Damon zrozum wreszcie, nie nawidzę Cię! - A ja Cię kocham Tymczasem Katherine miała iść do dyrektorki po plan lekcji. Miała, bo wszyscy zatorowali jej drogę. Stefano popatrzył na niego dziwnym wzrokiem. - Po pierwsze, Damon. Wydaje mi się, że pare razy już to przerabialiśmy. - Co, Stefano? - zapytał drwiąco - Powiedz mi co? - To, że ród Pierce, a właściwie Petrovy zakończył się na Nicolashie, w sumie na Elenie. Nie może mieć doppelgängera. - Vedrai bracie. Mylisz się. Życzę Ci miłej niespodzianki i 5 w szkole. - burknął i zniknął. - Bla bla bla, znowu to samo - Stefano mruknął do siebie i wyszedł. Dyrektorka popatrzała na nią ze ździwieniem. - Katherine Pierce, urodzona w Ridgemonts, 1994 rok. - Moge już wziąść moje dokumenty i plan? - Obawiam się, że nie. - Co takiego? - Muszę dokładniej przejrzeć Twoje dane, Pierce. - Jestem Kathe... - Wiem kim jesteś! - Przepraszam więc, ale to moje papiery i... - Nie oddam Ci ich w tej chwili, Pierce. A teraz znikaj z tąd. Katherine wyszła z gabinetu wściekła do bólu, nie zauważając zszokowanego i radosnego Stefano, na którego wpadła. - Przepraszam - burknęła nie spoglądając na niego. - Nic się nie stało - uśmiechnął się - Jestem Stefano. -Katherine - podała mu rękę. I nagle świat zawirował. Spojrzała na niego. Zielone oczy, okrągła kamienna twarz, brązowe włosy.. -Miło mi Cię poznać. Jaką masz teraz lekcję? - Szczerze, nie wiem. Dyrektorka zabrała mi moje dokumenty i nie dała mi planu. - Hm.., poczekaj. Stefano nie mógł uwierzyć w to, co widział. Katherine wyglądała dokładnie tak, jak Elena. Złote włosy, oczy koloru lapis-lazuli.. Długo sobie tak o niej nie pomarzył. Dyrektorka przerwała mu rozmyślenia ostrym, surowym tonem. - Czego tu szukasz, Salvatore?
|